Wspomnienia Pana Edwarda
reklama

Wspomnienia Pana Edwarda

Historia

Początek inwokacji dzieła, którego urywki z każdego miejsca i każdej Księgi potrafił zarecytować profesor Dobosz a profesor Kanarkowa, Racinowa i Chruściel, analizowali, omawiali i zmuszali nas do nauki na pamięć całych fragmentów, dla współczesnej młodzieży wydaje się zbyt patetyczny. Dla mnie 77-latka, starszego od Liceum Ogólnokształcącego w Ornecie o dwa miesiące, ma dodatkowe znaczenie.


Tereny na Litwie gdzie poeta spędzał dzieciństwo i dorastał były jego Małą Ojczyzna i jej obraz zakodował się w umyśle na zawsze. Tak się dzieje również z nami choć formalnie jej nie straciliśmy.
Moją Małą Ojczyzną dzieciństwa i lat młodzieńczych jest Warmia a szczególnie Orneta i jej okolice i gdziekolwiek byłem czy to w Maroku w okolicach Agadiru, czy u wybrzeży Wysp Kanaryjskich, Nowej Szkocji w okolicach Halifaksu, klifów Kornwalii, zielonego wybrzeża Irlandii czy też łysych gór Szkocji, skalistych fiordów Bergen czy w obecnej ekonomicznie – losowej Małej Ojczyźnie, to zawsze niedoścignionym wzorcem porównawczym była i jest Warmia. Na tej urokliwej warmińskiej osnowie są utkane, płowiejące z upływem czasu, wspomnienia mego dzieciństwa i dorastania a wśród nich migawki z naszego Ogólniaka.

1 maja 1955 

Starszy brat Antek uczeń Liceum Ogólnokształcącego w Ornecie chce dobrze wykonać polecenie dyrektorki ogólniaka nakazującej ubrać się odświętnie. Przed tygodniem rodzina otrzymała paczkę z ubraniami od krewnych z USA. Część z nich jak na miarę na Antka. Dumny, że zaistnieje, wśród społeczności swej szkoły ubranej głównie w białe koszule, czerwone krawaty i granatowe czapki lub berety. Starannie dobrał strój. Błękitno-niebieskie spodnie z amerykańskiej gabardyny z zamkiem błyskawicznym w rozporku, było to w owych czasach niespotykane. Samodziałowa marynarka w kratę. Krawat w kolorowe esy floresy. Całości dopełniały modne amerykańskie buty na „słoninie”.(Buty na białej, gumowej grubej podeszwie). Jednym słowem wyglądał jak przeciętny młody chłopak początku lat pięćdziesiątych na zachodzie i w USA. Z dumą przemierzał ulice miasteczka, zanurzonego w warmińską zieleń pagórków, poranionego czerwienią flag i zbezczeszczonego portretami Lenina, Stalina i Bieruta
Przed szkołą młodzież przygotowuje się do wymarszu. Z budynku wychodzi dyrektorka, dostrzega zadowolonego Antka. Przywołuje do siebie.
-Natychmiast opuść szkołę! Marsz do domu! Nie chcę widzieć ciebie w takim ubraniu! Jutro zgłoś się do mego gabinetu. Bikiniarzu!
-Nie rozumie.
-Jaki bikiniarz? Jakiego przewinienia się dopuścił? Opuszczając boisko szkolne mija dwóch szklonych aktywistów ZMP w czerwonych krawatach.
-Ale się ubrałeś! Wyglądasz jak sługus imperialisty Trumana.
-Truman! Truman!...- Podchwycili inni. To zniewaga gorsza od najgorszych. Wraca do domu. Piękne szaty zaczynają doskwierać.
Jak brat Antek nie został bokserem .Rok 1956
Sekcja pięściarska LZS Warmia Orneta robi nabór, w wyższych wagach wzmacnia się zawodnikami z jednostki wojskowej. Jako 10 latek zapamiętałem potężnego Patejkę z Ornety, który po wejściu na ring łapami jak bochenki chleba po kilku sekundach nokautował przeciwnika. Szczególnie, brakuje zawodników w wadze piórkowej i papierowej, która jest w sam raz dla brata Antka i jego kolegi Wojtasika. Bez wiedzy rodziców i szkoły zgłaszają się. Zostają przyjęci. Rozpoczynają treningi. Zbliża się termin turnieju w którym mają zadebiutować. Ring w Sali Ludowej rozstawiony. Listy walk wywieszone.
-Antek dlaczego solisz wodę przed kąpielą?- zapytałem nie wiedząc, że to sposób na zbicie wagi.
-Bo to dobre dla zdrowia –skłamał.
Za dwa dni ma odbyć się walka Antka. Do klasy wchodzi woźny.
-Bernatowicz natychmiast do pani dyrektor!
W gabinecie zastał nauczyciela WF Katę.
-Profesor Kata poinformował mnie, że jesteś zawodnikiem LZS i za dwa dni masz walczyć. Czy to prawda?- zapytała dyrektor Racinowa
-Tak
-Czy wiesz, że uczeń może startować tylko w drużynach i klubach szkolnych?
-Nie
-Masz wybór, start w zawodach i wyrzucenie ze szkoły lub rezygnację z LZS pozostanie z obniżonym sprawowaniem i za karę trzy miesiące na apelach szkolnych stania obok klasy.(taka kara była praktykowana w szkołach)
-Jutro zrezygnuję z LZS i boksu – przestraszony odpowiedział.
Tak oburzonego Ojca na Antka gdy się dowiedział, wdziałem wcześniej tylko raz gdy Antek przyniósł po zakończeniu szkoły podstawowej czerwoną legitymację ZMP, która wylądowała w piecu.
Profesor Dobosz
– Bernatowicz do odpowiedzi – profesor Dobosz nie jest dziś w najlepszym humorze świadczy o tym długość włosów. Profesor strzyg się na bardzo krótkiego jeża. Zostało przez lata stwierdzone przez uczniów, że gdy włosy był dłuższe to profesor tracił humor.
–Do tablicy recytuj i przetłumacz .
–Aurea prima sata est aetas, quae vindice nullo ...– niepewnie, zacząłem
-Nie tak! To heksametr. Trzeba rytmicznie! Tak jak w Powieści Wajdeloty
„Skąd Litwini wracali? - Z nocnej wracali wycieczki,
Wieźli łupy bogate, w zamkach i cerkwiach zdobyte.
Tłumy brańców niemieckich z powiązanymi rękami,
Ze stryczkami na szyjach, biegną przy koniach zwycięzców;
-Powtórz!
-Teraz przetłumacz – polecił gdy wyrecytował ponad dwadzieścia wierszy dzieła Owidiusza.
-Pierwszy był złoty wiek... – z trudem próbowałem dostosować polską składnie do łacińskiej. Przy pomocy poszeptów i poprawień profesora dobrnąłem do końca.
-Panie. Słabo. Dostateczny.
Dobre i to, pomyślałem. W klasie zapanował moment martwej ciszy w oczekiwaniu na nazwisko następnego skazańca.
-No bij tym asem!– rozległo się z końca klasy przy oknie. To Zdzisiek i jego koledzy kończyli właśnie rozdanie tysiąca.
-Panie. To tak uważacie na lekcji. Panie. Dawać karty. Przepiszcie po dwadzieścia razy ten ustęp po polski i łacinie. – wymierzył karę.
-Psorze, który ustęp?
-Te pół strony przemówienia Kateliny w senacie Rzymu.
-No to zapamiętamy ten tekst na całe życie – podsumował Zdzisiek.
Profesor Kanarek i koleżanka Leokadia
Lubiłem matematykę szczególnie przeprowadzanie dowodów z geometrii bardziej lubiłem, może coś więcej niż lubiłem, koleżankę Leokadie najlepszą matematyczkę w klasie. Profesor Kanarek miał w zwyczaju rozpocząć dowód jakiegoś nowego twierdzenia a następnie zadać pytanie
-Kto przeprowadzi dalej ten dowód

REKLAMA


Prawie zawsze ręka Leokadii, siedzącej w ostatniej ławce środkowego rzędu, była w górze. Bardziej niż przeprowadzany dowód moje oczy były wlepione w koleżankę. Moja pewność siebie w stosunku koleżanek i kolegów w kontaktach z Leokadią znikała i jak ciele nie wiedziałem jak pokazać co do niej czuję. Zacząłem bardziej przykładać się do matematyki a Kanarek zaczął również korzystać z moje podniesionej ręki. Po podyktowaniu nowego twierdzenia padło oczywiste pytanie. Nikt się nie zgłosił. Wiedziałem jak przeprowadzić ten dowód ale nie podniosłem ręki mimo to usłyszałem zdanie, które zapamiętałem na całe życie.
-Bernatowicz, pokaż klasie jak to się robi.
Dowód przeprowadziłem bezbłędnie.
Piwonie dla Leokadii
Przyjaciel szkolny Zdzisiek Sztylc, klasowy fotografik, sam wywoływał zdjęcia, zaprosił mnie na niedziele do swego domu w Lubominie
-Mama świetnie gotuje, będziesz miał wyżerkę zamiast topionego ser w internacie -powiedział.
Wizyta była wspaniała ale problem wystąpił z powrotem, jedyny autobus z Lubomina do Ornety kursował po 8:00 i nie zdążmy na lekcje.
-Nie widzę problemu, mam rower z ramą, jeden usiądzie na ramie drugi na siodełku będzie pedałowa i tak na zmianę, wyjedziemy o siódmej do ósmej pokonamy te 10km -stwierdził Zdzisiek.
-Twoja mama ma w ogródku piękne piwonie może da mi kilka.
-Dostaniesz. Po co ci one? - powiedział po rozmowie z mamą
-Chcę dać je Leokadii
-Zakochałeś się?
-Nie. Podoba mi się – odpowiedziałem nieśmiało
-Człowieku, przecież w naszej szkole nie można publicznie demonstrować takich uczuć gdy nauczyciel przyuważy, że chłopak często i dłużnej rozmawia z tą samą dziewczyną na przerwie to ma kłopoty.

REKLAMA


W poniedziałek skoro świt ruszyliśmy do Ornety. Ja na ramie trzymając się jedną ręką za kierownicę drugiej bukiet piwonii. Co chwile Zdzisiek ostrzegał.
-Nie wierć się bo wylądujemy w rowie.
-Robimy zmianę - powiedziałem w połowie drogi. Dojechaliśmy ale do dziś nie wiem co zrobiłem z piwoniami
To że matematyka stała się moim zawodem po ukończeniu UAM, w dużej części to zasługa profesora Kanarka i koleżanki Leokadii.
„Koza” profesora Dobosza
-Ja nie pojechałem do domu bo muszę iść do kozy, ale ty klasówkę z łaciny napisałeś na dobry i w niedzielę siedzisz w internacie. – kolega z pokoju „Łysy” z niezadowoleniem pakował zeszyty i książki z łaciny.
Był wściekły, ze zmarnowanej niedzieli.
Koza jako metoda zmuszenia opornych do nauki języka łacińskiego, była często stosowana przez profesora Dobosza.
W niedzielny poranek gdy ludzie podążali do kościoła, skazańcy udawali się do szkoły. Profesor siedział za katedrą i paląc swoje długie cienkie papierosy sprawdzał prace klasowe i zeszyty a koziarze zakuwali słówka i teksty łacińskie aż do pozytywnego końca
Ja miałem poważniejszy problem w ciągu całego roku szkolnego nie napisałem „diktowki” na ocenę pozytywną a według twierdzeń profesora Nowickiego jest to podstawa oceny pozytywnej z języka rosyjskiego, w następnym tygodniu będzie ostatnie odpytywanie i wystawianie ocen końcowych.
-Czy uda mi się odpowiedzieć ustnie by otrzymać ocenę pozytywną? Idę do popołudniu do pustego kościoła. Piękna kaplica boczna z obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej. Cicha modlitwa. Kilkaset letnia karat wykonana przez kowala artystę przed wiekami sprawia wrażenie, że nie więzi leczy chroni przed całym światem.
Warunkowo otrzymuję ocenę pozytywną z rosyjskiego (jestem po latach pewien, że przyczynił się do tego nasz wychowawca Stanisław Góral) na koniec klasy dziewiątej. Nie wierzę, że w klasie dziesiątej opanuję rosyjską ortografię. Z żalem zmieniam szkołę. W następnej szkole „diktowka” jest jednym z elementów oceny końcowej. Radzę całkiem nieźle.
„MUSIMY INNYCH USZCZĘŚLIWIAĆ.”
— ŚW. ELŻBIETA


Refleksja


W auli szkoły zajmuje miejsce gwarna grupa uczniów. Trzecie pokolenie potomków przesiedleńców, osadników i rdzennych mieszkańców Warmii. Urodzeni na wolnej polskiej Warmii. Myślą i mówią po polsku.
Ma się wrażenie, że Św. Elżbieta patronka Ornety, z 100 letniego fresku w auli szkoły, oczekującego na odrestaurowanie z warstwy farby nałożonej przez barbarzyńców, woła do nich.
Gdy opuścisz te mury i wyjedziesz w dalekie strony i zapytają Cię.
Kim jesteś i skąd jesteś? Odpowiedz z dumą
JESTEM WARMIAKIEM. POCHODZĘ Z KRAINY W KTÓREJ ŻYŁ, TWORZYŁ, USZCZĘŚLIWIAŁ INNYCH, BRONIŁ JEJ I SPOCZYWA PO ŚMIERCI NAJSŁYNNIEJSZY POLAK WARMIAK MIKOŁAJ KOPERNIK