Dawno to było, więc sam nie wiem
czy to w ogóle się zdarzyło,
ale dziś – w wiosny powiewie
coś mi w pamięci zaiskrzyło.
Przypomniałem sobie ten wieczór,
kiedy z Ornety wyjeżdżałem,
pełen różnych, przeróżnych przeczuć
z moim miasteczkiem się żegnałem.
Siódmy września, chłodek wieczorny,
budynek dworca oświetlony,
gdzie widniał kiedyś napis WORMDITT
zamrugały jakieś… neony.
Pociąg rusza, ja napis chłonę:
(przecież nie byłem po przepiciu!)
TY MOŻESZ MNIE OPUŚCIĆ, ZIOMEK,
LECZ JA CIĘ NIE OPUSZCZĘ. W ŻYCIU!
*
I popatrz pan – słowa dotrzymała,
nie opuściła mnie na chwilę,
wierna jak awers pozostała
i za to przed nią czoło chylę.